Technic Electric Beauty - recenzja

Witajcie!

Na początku chcę podziękować wszystkim moim 200 obserwatorom za obecność! ;) Myślę, że po rozdaniu i mojej przeprowadzce, przegotuję coś specjalnego z okazji tej drugiej setki czytelników ;)

Dziś mam dla Was recenzję produktu, który ciekawił mnie od bardzo bardzo dawna... Prawda jest taka, że choćby nie wiem co, zdania nie zmieniam: Inglot ma marną podróbkę Ingrid a Sleek ma Tachnic. Ale! Ta podróbka udała się już zdecydowanie dużo lepiej ;)





12 cieni zamkniętych w plastikowej czarnej kasetce z lusterkiem, do tego dwustronny aplikator, czyli informacje podstawowe ;) Technic Electric to zestaw cieni z drobinkami, które dodatkowo rozświetlają powiekę i nadają się idealnie do makijażu wieczorowego.


(klik)
(klik)

Pierwsze odczucie po jej użyciu? Zdecydowanie ciężko zrobić nią mocny, wyrazisty makijaż. Nawet baza Inglota nie podbiła zbytnio pigmentacji, więc efekt, który widzicie na pierwszym makijażu, to max tych odcieni przy użyciu na sucho. Zdecydowanie lepiej radzi sobie na mokro (kolejny make up), ale też nie każdy odcień. Ciężko idzie wtedy blendowanie, ale na upartego da się zrobić ładne przejście ;) 

Plusem jest jednak rozcieranie na sucho. Barwy fajnie między sobą przechodzą i tak naprawdę nie powstają jakieś brzydkie plamy bez koloru. Cienie się nie osypują i ogólnie używa się ich bardzo przyjemnie ;)





Wątpię jednak, bym używała jej jakoś specjalnie często. Zdecydowanie wolę mocniejsze barwy a malowanie na mokro na co dzień jakoś mnie nie kręci ;) Za to dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z makijażem i boją się odważniejszych kolorów, jest to produkt w sam raz!

Paletkę wypatrzyłam w cudnej promocji, więc wzięłam też drugą dla Was i niebawem będzie można ją pewnie zgarnąć w konkursie ;)

A Wy macie już Technic Electric? Jak wrażenia? ;) Czekam na komentarze!

***






12 komentarzy:

  1. Wpadł mi w oko najjaśniejszy odcień błękitu :D i ta taka "fuksja". Faktycznie są trochę źle napigmentowane... Ale kolorki godne uwagi :) Ja jestem praktycznie cały czas wierna INGLOTowi jeśli chodzi o cienie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kliknęłam dzisiaj Technic Ultra Violet, bo coś nie mogę się doczekać palety fioletów w wykonaniu Sleeka, a fiolet to mój ukochany kolor przecież :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Makijaże śliczne :) Szkoda, że nie są te cienie intensywne jak myślałam dobrze,że nie kupiłam tej paletki xd

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ładny ten drugi makijaż :) super:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakos mnie nie korci ta paletka :P

    OdpowiedzUsuń
  6. nie jest źle wiesz? to maksimum jest całkiem znośne :) no ale nie ukrywajmy, że Sleek to Sleek, a Inglot to Inglot ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładne kolory;) Ale ciągłe malowanie na mokro musiałoby być męczące...

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mam jej w swojej kolekcji. Niby z jednej strony to może być dobre,że pigmentacja jest słaba - da się nią zrobić naprawdę subtelny makijaż. Z drugiej strony, im więcej człowiek się obraca wśród kosmetyków, tym mniej mu takie coś pasuje. Wolę dołożyć i kupić Sleeka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam tą paletkę (i dwie pozostałe, które ma ta firma) i jestem nią zachwycona :) co prawda nie jest to jak mówisz Inglot, który ma cienie mocno napigmentowane, ale kolory ma fajne i wyraźne, dodatkowo kosztuje jedyne 12zł więc za tą cenę cienie są świetne :). Wykonałam tymi cieniami kilka makijaży, które można zobaczyć na moim blogu, m.in "kolorowy", "niebiesko-brązowy" czy "oliwkowy" i kolory są naprawdę intensywne :) musisz po prostu nałożyć więcej tego cienia i go "wklepywać" a z efektu będziesz zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja równiez mam tą paletke i niezbyt często sosuję...teraz mam czas na delikatesy i maty, cos takiego lajtowego :) a tak jak piszesz Inglot jest niezastąpiony :) i właśnie skompletowałam kolejną paletkę :)
    Ale kolorki są przyjemne, ładnie sie rozcierają..to prawda szkoda tylko że wszystkie błyszczą

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie udało mi się wygrać tą paletę i niedługo postaram się coś nią zmalować:)

    OdpowiedzUsuń